W kolekcji Jenny Packham na sezon wiosna-lato 2016 zapanował bałagan i chaos. Kolekcja jest inspirowana kwiatami, co widać, jednak mimo tego że ma główny wątek który nam towarzyszy prawie przez całą kolekcję to i tak spójność się w niej zatraciła, nad czym ubolewam bo jest tam pełno projektów wartych uwagi. Kolekcję chociaż trochę w całości utrzymuję makijaż u modelek - niebieska kreska i czerwone lub nude usta, świetna gra kolorów zwłaszcza w zestawieniu ze zwiewnymi sukienkami.
Pierwsze cztery kreację mnie kompletnie zachwyciły, zwłaszcza sukienka otwierająca pokaz, przezroczysta i eteryczna z naszywanymi kwiatami, następnie czarny garnitur, w świetny florystyczny wzór ( co rzadko zdarza mi się mówić o wzorach kwiatowych ) który tak fantastycznie gra z odkrytą klatką piersiową i delikatnymi łańcuszkami. Trzeci look też był bardzo dobry, maksi spódnica we wzór ten sam co garnitur i związana na tali, białą, satynowa koszula, która znowu w subtelny sposób odkrywa kobiece ciało pokryte naszyjnikami. Następna była ciekawa wieczorowa suknia w kolorze kwiatów z poprzedniego printu z luźnymi obszernymi rękawami w stylu boho, niestety dalej mój zachwyt zaczął ustępować, żeby przy limonkowych kreacjach przerodzić się w zszokowanie, niestety nie pozytywne. Raczej nie będę już kontynuował tej wędrówki po kolekcji ponieważ, nie wiem czy ktokolwiek skończy to czytać.
W kolekcji oczywiście jeszcze znalazły się projekty w których się zakochiwałem jak szesnasty look, gdzie projektantka świetnie zagrała warstwami na białe klasyczne luźne spodnie założyła przezroczystą sukienkę z naszywanymi kwiatami, a na wierz cudowną granatową marynarkę, jednak podczas oglądania tej kolekcji moja miłość z zawiedzeniem tańczyły swój dziwny taniec, gdzie co chwilę prowadził kto inny ( a to metafora mi się udała ).
Oczywiście nie był bym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na przepiękną czarną szmizjerkę w złote kwiaty ( dwudziesty trzeci look ), szmizjerki to mój konik, kocham je prawie w każdej postaci o czym czytaliście już w recenzji pokazu Versusa na wiosne-lato 2015. Na koniec dodam że cztery pierwsze i cztery ostatnie projekty są przepiękne i dzięki nim to jest jeden z moich ulubionych pokazów, mimo tej wspomnianej niespójności.
Pierwsze cztery kreację mnie kompletnie zachwyciły, zwłaszcza sukienka otwierająca pokaz, przezroczysta i eteryczna z naszywanymi kwiatami, następnie czarny garnitur, w świetny florystyczny wzór ( co rzadko zdarza mi się mówić o wzorach kwiatowych ) który tak fantastycznie gra z odkrytą klatką piersiową i delikatnymi łańcuszkami. Trzeci look też był bardzo dobry, maksi spódnica we wzór ten sam co garnitur i związana na tali, białą, satynowa koszula, która znowu w subtelny sposób odkrywa kobiece ciało pokryte naszyjnikami. Następna była ciekawa wieczorowa suknia w kolorze kwiatów z poprzedniego printu z luźnymi obszernymi rękawami w stylu boho, niestety dalej mój zachwyt zaczął ustępować, żeby przy limonkowych kreacjach przerodzić się w zszokowanie, niestety nie pozytywne. Raczej nie będę już kontynuował tej wędrówki po kolekcji ponieważ, nie wiem czy ktokolwiek skończy to czytać.
W kolekcji oczywiście jeszcze znalazły się projekty w których się zakochiwałem jak szesnasty look, gdzie projektantka świetnie zagrała warstwami na białe klasyczne luźne spodnie założyła przezroczystą sukienkę z naszywanymi kwiatami, a na wierz cudowną granatową marynarkę, jednak podczas oglądania tej kolekcji moja miłość z zawiedzeniem tańczyły swój dziwny taniec, gdzie co chwilę prowadził kto inny ( a to metafora mi się udała ).
Oczywiście nie był bym sobą gdybym nie zwrócił uwagi na przepiękną czarną szmizjerkę w złote kwiaty ( dwudziesty trzeci look ), szmizjerki to mój konik, kocham je prawie w każdej postaci o czym czytaliście już w recenzji pokazu Versusa na wiosne-lato 2015. Na koniec dodam że cztery pierwsze i cztery ostatnie projekty są przepiękne i dzięki nim to jest jeden z moich ulubionych pokazów, mimo tej wspomnianej niespójności.
Komentarze
Prześlij komentarz